Dlaczego na zdjęciu powyżej Ayrton Senna jedzie na wprost, zamiast skręcać w lewo? Dlaczego zmierza w kierunku betonowej ściany? |
W tym miejscu zagłębimy się w kwestię przyczyn wypadku. Prześledzimy różne koncepcje, które pojawiały się w toku śledztwa oraz w toku dziennikarskich spekulacji. Nade wszystko jednak poznamy wersję, którą sąd uznał za udowodnioną, a więc za prawdziwą.
Pierwsze teorie pojawiły się tuż po wypadku. Francuska telewizja pokazała w zwolnionym tempie kilka powtórek i dzięki nim Jean Louis Moncet, doświadczony reporter, zauważył, że z tyłu Williamsa pojawił się jakiś tajemniczy, zwisający przedmiot. Natychmiast potem auto opuściło tor. Do takich wniosków doprowadził Moncet`a obraz z kamery umieszczonej na Benettonie Michaela Schumachera, który, jak wiadomo, jechał tuż za Senną, na drugim miejscu.
Tydzień po wypadku, na łamach włoskiego pisma "Autosprint", pojawiła się kolejna teoria. Włosi wysunęli podejrzenie, że w aucie Senny pękła kolumna kierownicza. Podstawą tego podejrzenia był film, na którym widać, że osoby udzielające Ayrtonowi pierwszej pomocy nie musiały użyć specjalnej dźwigni, która zwalnia kierownicę i pozwala kierowcy wsiadać i wysiadać z kokpitu. Kierownicę usunięto bez użycia tej dźwigni, co oznacza, że drążek kierowniczy uległ złamaniu. Nie stanowi to oczywiście dowodu na to, że drążek pękł przed wypadkiem i był jego przyczyną, nie można jednak było tej możliwości wykluczyć. Dopiero dalsze, szczegółowe analizy metalograficzne miały potwierdzić tę torię.
Kolejna koncepcja dotyczyła awarii zawieszenia.
Podnoszono, że to właśnie wskutek pęknięcia jego części Williams nie pokonał łuku
Tamburello. Zarzuty te odpierał Patrick Head, dyrektor techniczny
zespołu Williamsa. Jego tok myślenia: ciężar bolidu przy tej prędkości odpowiadał
ok. 2600 kg [tak wielką siłę dociskową generowały ówczesne bolidy, dziś
uniemożliwiają to przepisy techniczne, ograniczające powierzchnię skrzydeł - A.J.],
przy czym na prawą część auta w łuku Tamburello przypadało jakieś 65% tej siły.
Zdaniem Heada, w takich okolicznościach, gdyby doszło do pęknięcia zawieszenia, bolid
zachowywałby się o wiele bardziej gwałtownie i z wielką siłą darłby asfalt.
Jednakże na betonie przed ścianą rzeczywiście powstał długi ślad, wyżłobiony
przez jakąś metalową część. Czy mogła to być część zawieszenia? Już nigdy się
nie dowiemy.
Patrząc chronologicznie, jako następna
światło dzienne ujrzała teoria komisji ekspertów powołanej przez prokuratora
prowadzącego śledztwo, Maurizio Passariniego. Potwierdzała ona wcześniejsze
doniesienia włoskiej prasy - powodem wypadku było pęknięcie kolumny kierowniczej,
która wcześniej została w sposób nieudolny zmodyfikowana.
W skład komisji
wchodziły prawdziwe autorytety:
Mauro Forghieri - były dyrektor
techniczny ekipy Ferrari;
Enrico Lorenzini - profesor mechaniki bolońskiego uniwersytetu
Tommaso Carletti - były inżynier Ferrari
Alberto Bucchi - profesor uniwersytetu w Bolonii i ekspert w dziedzinie systemów
konstrukcji drogowych;
Francesco Bomparole - przedstawiciel państwowych przedsiębiorców budowy dróg;
Roberto Nosetto - były prezydent toru Imola;
Antonio del Monte - profesor w dziedzinie Nauki i Sportów oraz były kierownik drużyny
Ferrari;
Emmanuelle Pirro - były kierowca Formuły 1.
Raport tej właśnie komisji ekspertów był podstawą oskarżenia i centralnym punktem procesu. Wynikało z niego, że Williams Ayrtona opuścił tor wskutek pęknięcia drążka kierowniczego, a ponadto, że stan techniczny toru przy Tamburello przyczynił się do tego, że Brazylijczyk zdołał zredukować prędkość z 309 jedynie do 208 km/h. Według oceny komisji, gdyby warunki były optymalne, Senna zwolniłby do 170 km/h, zanim uderzył w ścianę.
Podnoszono też głosy, że powodem wypadnięcia z toru był błąd kierowcy.
Michael Schumacher powiedział: "Na pierwszym okrążeniu po restarcie Williams
Ayrtona mocno 'dobijał' na wybojach przy Tamburello. Na okrążeniu, na którym doszło
do wypadku, było jeszcze gorzej. Wydawało mi się, że Williams dziwnie odbił się od
wyboju, po czym pojechał na wprost.Podwozie dotknęło toru,
samochód stanął bokiem i mu uciekł [dosł. 'he lost it']."
Schumacherowi pośrednio odpowiedział Keke Rosberg, były Mistrz Świata Formuły 1:
"Tamburello jest i zawsze było zakrętem, na którym serce podchodziło do gardła
ze strachu, że coś pójdzie nie tak. Łuk ten pokonuje się pełnym gazem, z
prędkością przekraczającą 300 km/h, a na zewnętrznej praktycznie w ogóle nie ma
miejsca na ewentualne wyhamowanie. Ale nie jest to TRUDNY zakręt - po prostu skręcasz i
utrzymujesz kierunek. Nigdy nie było to miejsce, w którym kierowca, nie mówiąc już o
kierowcy o tak wielkich umiejętnościach, jakie posiadał Senna, wypadłby z toru z
powodu własnego błędu."
Kolejna teoria pojawiła się tuż przed rozpoczęciem
postępowania sądowego. Brytyjski "Sunday Times" opublikował zdjęcia znanego fotografa
zajmującego się tematyką F1, Paula-Henri Cahier`a. Na jednym z nich widoczny jest
Williams Senny, kilkaset metrów za linią start-meta (zdjęcie obok). Tuż przed
bolidem na torze leży jakiś niebieski przedmiot, prawdopodobnie część rozbitego
przy starcie Benettona J.J. Lehto (jak sugerował autor publikacji). Cahier poinformował,
że zdjęcia zostały zrobione na siódmym okrążeniu, a więc na tym, na którym doszło
do wypadku, i że przekazał je od razu teamowi Williams oraz firmie Renault. Autor
artykułu, niejaki Peter Windsor, zasugerował, że Senna, widząc przeszkodę,
gwałtownym ruchem ją ominął, następnie samochód uderzył w wybój i kierowca
stracił nad nim kontrolę z powodu niskiego ciśnienia w zimnych jeszcze oponach. Należy
z całą mocą uznać tę teorię za całkowicie bezpodstawną. Po pierwsze, zdjęcie
zrobiono około 500 metrów przed miejscem, w którym Williams zjechał z toru. Po drugie,
kamera umieszczona na aucie Senny nie potwierdza twierdzenia, że jakoby omijał on
gwałtownie jakiś przedmiot po drodze do Tamburello. Również ośmiu naocznych
świadków, pełniących podczas wyścigu funkcje porządkowych, zeznało przed sądem,
że Williams wypadł z trasy pojechawszy idealnie na wprost, i że nic nie leżało na
jego drodze. Po trzecie, opony Senny były wystarczająco ciepłe, by kontynuować wyścig
w bardzo dobrym tempie, czego dowodem jest poprzednie, szóste okrążenie, na którym
Brazylijczyk wykręcił bardzo dobry czas, 1'24''887. Czas ten został poprawiony tylko
przez dwóch kierowców i to pod koniec wyścigu, kiedy kierowcy wieźli już mniej paliwa
i bolidy były dużo lżejsze.
"Sunday Times" zaoferował także inną, jeszcze bardziej niedorzeczną teorię.
Napisano, że Senna mógł zemdleć dojeżdżając do Tamburello z powodu swojego nawyku
wstrzymywania oddechu. "Na dowód" tej koncepcji przytoczono historię jakiegoś
(nie określonego) przyjaciela Ayrtona, który w celu wyjaśnienia przyczyny wypadku udał
się do (również nie określonego) jasnowidza. Jasnowidz powiedział, że wypadek nie
został spowodowany przez samochód, ale przez samego Sennę, który "miał kłopoty
z oddychaniem". Niezidentyfikowany przyjaciel Ayrtona opowiedział o tym swemu
znajomemu, który niegdyś pracował z Senną. Ten ujawnił wtedy, że Senna, kiedy
sytuacja na torze była trudna, rzekomo miał nawyk wstrzymywania oddechu na całe
okrążenie, co podwyższało próg wrażliwości jego zmysłów i poprawiało kontrolę
zachowań samochodu.
Na tę rewelację natychmiast zareagowała największa brazylijska stacja telewizyjna:
"Co do rzekomego nawyku Senny, dotyczącego oddychania: Ayrton Senna był
najsprawniejszą osobą wśród kierowców F1. Technika, której używał, nie polegała
na wstrzymywaniu oddechu, wręcz przeciwnie!
Czy ktoś, przy takim wysiłku psychofizycznym, jaki związany jest z kierowaniem bolidem
Formuły1, mógłby wstrzymać oddech aż na półtorej minuty?
Ponadto, zarówno ślady hamowania, jak i zapisy telemetryczne zespołu Williamsa [raczej
firmy Renault - A.J.] świadczą o tym, że Senna desperacko hamował i co najmniej dwa
razy, tuż przed uderzeniem w ścianę, zmienił bieg. Stanowi to niezbity dowód na to,
że był przytomny i że nie zemdlał."
Na koniec należy dodać, że Windsor, autor tej publikacji, "wybielającej"
przecież drużynę Williamsa, jest serdecznym przyjacielem jej szefa, Franka Williamsa.
Był nawet z nim w samochodzie, kiedy doszło do wypadku, który pozostawił Williamsa
kaleką. Tym bardziej za niesmaczne należy uznać opublikowane w "Sunday Times"
bzdury.
Jak pisałem wyżej, problemem osiowym procesu sądowego,
który miał wyjaśnić przyczynę tragicznego wypadku przy Tamburello, był raport i wnioski komisji ekspertów, powołanej przez
prokuratora. Inne teorie, zdaniem sądu, nie zasługiwały na uwagę. Podsądni z zespołu
Williamsa i ich obrońcy podnosili zarzut, że sterowanie w samochodzie Senny działało
prawidłowo, a drążek kierowniczy pękł dopiero w momencie uderzenia, nie zaś przed
nim. Twierdzenie to opierali na danych telemetrycznych dotyczących skrętu kół i
wskazań kontrolki ciśnienia płynu w hydraulicznym układzie kierowniczym. Należy
jednak zaznaczyć, że potencjometr, który mierzy wychylenie kierownicy, znajduje się
tuż za deską rozdzielczą, prawie na szczycie kolumny kierowniczej, a więc powyżej
miejsca, w którym drążek pękł. W związku z tym, sensor notuje raczej ruchy
kierownicy, niż skręt kół, który w przypadku pęknięcia kolumny kierowniczej nie
występuje, pomimo jej wychyleń. Po drugie, wskazania kontrolki ciśnienia płynu układu
kierowniczego, która nie wykazywała żdanych problemów, nie świadczą o tym, że cały
system kierowniczy działał poprawnie. Kontrolka ta jest bowiem jedynie pomocniczym
instrumentem i reaguje tylko na zmiany ciśnienia płynu, a więc np. na jego wyciek. Nikt
jednak nie twierdził, że powodem awarii sterowania był spadek ciśnienia płynu w
układzie. Po trzecie wreszcie, niezależne badania dwóch różnych ośrodków badawczych
doprowadziły do tych samych wniosków: kolumna
kierownicza pękła przed uderzeniem auta w ścianę. Zarzuty Williamsa zostały więc oddalone.
"Mówi się" też, że w momencie, w którym Williams Senny zaczął jechać na
wprost, Patrick Head, obserwujący monitory z danymi i wydruki aparatury telemetrycznej,
krzyknął "Sterowanie!" , a kiedy Ayrton uderzył już w ścianę, "Co
się stało ze sterowaniem?". Nieoficjalnie potwierdzają to pragnący zachować
anonimowość pracownicy Williamsa, którzy w tym czasie stali obok Heada.
Drugim czynnikiem, który spowodował śmierć Ayrtona Senny, obok niedbale zaprojektowanej i przeprowadzonej modyfikacji kolumny kierowniczej, był defekt toru w miejscu zdarzenia. Defekt ten polegał na różnicy poziomów między torem a poboczem (run-off area), które "ułożone" było wyżej, niż powierzchnia toru. Ponadto, średnie nachylenie toru wynosiło +3,1%, podczas gdy przeciętne nachylenie pobocza osiągało tylko +2,1%. W następstwie tych różnic Senna nie mógł hamować z optymalną skutecznością, ponieważ jego auto zostało na tej "hopce" wyrzucone w powietrze. Kiedy Williams sunął jeszcze po torze, Ayrton hamował osiągając opóźnienie powyżej 4 G; na betonie poza nim nie zdołał uzyskać więcej niż 0,8 G. Zredukował prędkość do 208 - 218 km/h; gdyby na torze nie było "hopki", mógłby wyhamować do 170 km/h. Takich ustaleń dokonała komisja ekspertów.
Prokurator ustosunkował się też do koncepcji forsowanej przez "Sunday Times": "Chcę wyraźnie powiedzieć, że nie przykładam żadnego znaczenia, z punktu widzenia przyczyn wypadku, do małego, niebieskiego przedmiotu, leżącego na torze przed Tamburello. Dochodzenie ekspertów wykazało, że Sennie nie można przypisać ŻADNEJ WINY. Nie brał narkotyków, nie popełnił błędu w pilotażu, ani nie zemdlał - w przeciwieństwie do rewelacji ujawnianych w prasie brytyjskiej."
Pozwolę sobie też zacytować Pierluigi Martiniego, byłego
kierowcę Formuły 1, który wielokrotnie startował w GP San Marino, także w 1994 roku.
Jego zeznanie stanowi idealne podsumowanie wersji forsowanej przez oskarżenie (w zakresie
awarii sterowania, nie zaś defektu toru), wersji, która została ostatecznie
zaaprobowana przez sąd i uznana za prawdziwą. "Taki kierowca, jakim był Ayrton
Senna, nie zjeżdża z toru w tym miejscu, jeżeli nie ma kłopotów technicznych. [...]
Zakręt ten pokonuje się z prędkością przewyższającą 300 km/h, a na środku toru
jest niewielkie wgłębienie, które lekko zakłóca jazdę bolidów. Jednakże 'efekt
wybojów' jest całkowicie normalny i powszechny - występuje na każdym torze wyścigowym
na całym świecie.
Dwa tygodnie przed GP San Marino byłem wraz z Senną i innymi na torze Imola.
Zauważyliśmy mały wybój przy Tamburello [istnieje amatorski film, przedstawiający
Sennę, dwa tygodnie przed tragicznym wypadkiem, wyraźnie wskazującego ręką miejsce
swojej przyszłej śmierci, jako miejsce potencjalnego zagrożenia - doprawdy,
przejmujące! - A.J.]. Obsługa toru świetnie się spisała i wygładziła asfalt w tym
miejscu, co było jedyną rzeczą, jaką mogli wówczas zrobić. Podwozia bolidów nadal
dotykały w tym miejscu podłoża i ich jazda była zakłócana, ale wystarczało
utrzymywać kierunek, by bez kłopotu pokonać łuk.
Trzy tygodnie przed Imolą, podczas GP Pacyfiku w Japonii, rozmawiałem z Ayrtonem, który
narzekał na swój samochód. Mówił, że zachowuje się on bardzio nerwowo, a jego
kokpit jest zbyt wąski. A Tamburello mógł
sprawiać problemy tylko samochodowi, który miał problemy. Ludzie z Imoli zrobili wszystko, co mogli, by dać nam,
kierowcom, to, o co prosiliśmy. Nie mogę więc powiedzieć, że to właśnie wybój przy
Tamburello spowodował, że Williams wypadł z trasy. Zawsze była tylko jedna linia przez
ten łuk i zawsze wszyscy przejeżdżaliśmy przez wybój."
Inaczej twierdzili przesłuchiwani przed sądem
inżynierowie Williamsa, Giorgio Stirano i Diego Milen. Według nich (a także oficjalnego
stanowiska Williamsa), Senna miał kłopot z nadsterownością po tym, jak uderzył w
wybój (podobnie, jak pamiętamy, twierdził Michael Schumacher). Wybój ten, według
nich, znajdował się tylko kilka metrów od miejsca, w którym, zdaniem oskarżenia,
samochód Ayrtona zaczął schodzić z prawidłowej linii. Inżynierowie utrzymywali, że
wskutek nadsterowniości, nos auta skierował się ku wewnętrznej, na co kierowca
zareagował kontrą kierownicy w prawo. Korekta jednak okazała się zbyt duża i auto,
przejechawszy przez kolejny wybój, wpadło w poślizg i zostało obrócone w prawą
stronę, o 9° od idealnej linii. W tym momencie Senna, ich zdaniem, zdecydował się
utrzymywać nową linię i hamować najmocniej, jak mógł. Do takich wniosków
doprowadziły ich dane telemetryczne i materiały video. Dowodem zaś na to, że drążek
kierowniczy nie pękł przed wypadkiem, a dopiero w jego następstwie, miały być
"liczne symulacje" przeprowadzone w fabryce. Jednak Frank Williams,
bezpośrednio zapytany, przyznał, że po tragedii zmieniono kolumny kierownicze w
samochodzie Hilla i w zapasowym.
Na koniec Stirano i Milen stwierdzili, że "winy" za śmierć Senny nie ponosi
ani tor, ani sam kierowca; był to, po prostu, zwykły problem, który przeznaczenie
zmieniło w tragiczny wypadek.
Zeznania te pozostawały w bezpośredniej sprzeczności z tym, co powiedzieli Forghieri,
Lorenzini i Carletti (eksperci), zdaniem których, drążek kierowniczy Senny był już w
60-70% złamany, a po prostu przestał reagować w momencie, kiedy auto najechało na
drugi wybój. Jeszcze raz z całą mocą podkreślam, że to właśnie ta wersja została
uznana za prawdziwą.
Ważnym momentem procesu było wyświetlenie filmu, który
dzięki obróbce w firmie CINECA miał lepszą jakość niż materiały z telewizji RAI.
Film ten i tak nie jest pełnowartościowy, ponieważ urywa się na 0,9 sek przed
uderzeniem Senny w ścianę, pokazuje jednak dojazd Brazylijczyka do Tamburello i akcje,
jakie podejmował, oczywiście aż do chwili, w której film się urywa. O komentarz
poproszony został trzeci już Mistrz Świata zeznający w sprawie, Damon Hill (świadek
obrony o, jak to określono, "selektywnej amnezji" - ponieważ na wszystkie
niemal pytania prokuratora, nawet dość banalne, odpowiadał "nie pamiętam",
pamięć wracała mu jedynie w momentach, w których mógł "wybielać" swego
pracodawcę, który w sprawie Senny oczywiście był podsądnym). Hill: "Są dwa
wyraźne momenty, w których samochód wydaje się być nadsterowny i kierowca zachowuje
się dokładnie tak, jak ja bym zareagował, korygując nadsterowność." Zapytany o
to, czy nadsterowność była spowodowana stanem toru, czy raczej niskim ciśnieniem
powietrza w oponach, Hill odpowiedział, że "Nie należy oddzielać od siebie tych
dwóch czynników. Osobiście, mam wrażenie, że auto staje się nadsterowne, kiedy
przejeżdża przez miejsce, na którym widać jakieś ślady."
Film pokazał też inną rzecz, która natychmiast obiegła świat. Widać na nim bowiem
relatywny ruch żółtego przycisku, umieszczonego
na kierownicy Williamsa (zdjęcie z lewej). Ponieważ kamera umieszczona na bolidzie
nieprzerwanie przez dziewięć minut przesyłała sygnał do studia RAI i sygnał ten
nagrywano, można było na filmie wyznaczyć "wirtualny" tor, po którym
poruszał się żółty przycisk w miarę skręcania kierownicy przez całe dziewięć
minut. Tor ten, na
zdjęciu z prawej, zaznaczono zielonym kolorem. Jednakże kiedy Senna wszedł w zakręt
Tamburello, żółty przycisk "obniżył się" i nie poruszał się już po
"zielonym" torze, ale po tym, który oznaczono na czerwono. Jest to dowód na
to, że kolumna kierownicy zaczęła się bardzo mocno wyginać. Ponieważ w krytycznym
momencie film się urywa, nie widać na nim, czy drążek kierowniczy w końcu pękł,
jednak ewidentnie rozmiar jego wygięcia (28 mm) moment wcześniej implikuje takie
właśnie wnioski. Inżynierowie Williamsa przyznali, że giętkość drążka pozwalała
na wygięcie go najwyżej o 15 mm. Natomiast David Coulthard, wówczas jeszcze kierowca
testowy zespołu Williamsa, utrzymywał, że takie wygięcie, dochodzące do 3 cm jest
całkowicie normalne. Do tej wypowiedzi ustosunkował się Michele Alboreto (były
kierowca F1, wówczas już jednak z nią nie związany): "Rzeczywiście, wyginanie
się drążka kierowniczego na szybkich zakrętach jest sprawą normalną - jeśli mieści
się w granicach 2-3 milimetrów. Żadna
kierownica nie przesuwa się o kilka centymetrów. [...] Coulthard ma przed sobą długą karierę w Formule 1. Ludzie z
nią związani nie chcą być postrzegani jako wrogowie swego środowiska. Nikt za to nie
pójdzie do więzienia i jest to logiczne, bo przecież ten sport niesie ze sobą wielkie
ryzyko, którego właściwie nie da się uniknąć. Ale proces musi przynajmniej obronić
pamięć dwóch kierowców - mówię też o Ratzenbergerze - którzy nie mogą tu stanąć
i bronić swych pozycji. Nie podoba mi się, że w tym wszystkim ludzie starają się
przeforsować coś, czego przeforsować się nie da."
Reasumując, Ayrton Senna nie był w stanie sterować pędzącym Williamsem z powodu zwisającej, bezużytecznej kierownicy i nie mógł efektywnie hamować z powodu właściwości toru, który działał na auto niczym katapulta. Pozostawiło go to bezradnym, mimo wielkich umiejętności i ogromnego talentu. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia i przypłacił życiem ludzkie niedbalstwo oraz brak wyobraźni. Sąd uznał wersję forsowaną przez oskarżenie, ale nikogo nie ukarał, nie dopatrując się w postępowaniu podsądnych znamion nieumyślnego spowodowania śmierci. Apelacja została oddalona z powodu braku nowych dowodów (zezwala na to art. 530 § 2 włoskiego Kodeksu Karnego). Nowe dowody nie mogły jednak wypłynąć - wszak czarna skrzynka została zniszczona podczas wypadku (w toku procesu przed I instancją wyszły na jaw okoliczności każące mieć co do tego poważne wątpliwości), a taśma z nagraniem z kamery umieszczonej na bolidzie nie zawierała ostatnich 0,9 sekundy (z czym również wiążą się przerażające podejrzenia).