Kolejną mocno "podejrzaną" zagadką, obok kwestii "czarnej skrzynki", jest tajemnica filmu nagranego przez kamerę, umieszczoną na bolidzie Senny. Tutaj sytuacja jest właściwie jeszcze bardziej klarowna.
Prawa do transmisji telewizyjnych z wyścigów Formuły 1 posiada Związek Konstruktorów Formuły Jeden (FOCA), kierowany przez Berniego Ecclestone`a. Obraz z bolidów zapewnia FOCA TV, która w `94 roku zainstalowała kamery na dwudziestu autach spośród dwudziesu sześciu startujących. W każdej chwili mogli oni śledzić obraz z czterech dowolnych samochodów, na sprzedaż (dla poszczególnych stacji telewizyjnych) był zaś obraz z trzech wybranych aut.
Film z kamery umieszczonej na samochodzie Senny po raz pierwszy ujrzał światło dzienne za sprawą Roberto Cabriniego, dziennikarza pracującego dla brazylijskiej TV Globo, od wielu lat transmitującej F1 dla tego blisko 150-milionowego narodu fanatyków sportów motorowych. Film wyemitowano na antenie. Kończył się on 1,4 sek przed kontaktem samochodu z betonową ścianą. Natomiast film, który przekazano włoskim władzom, był o pół sekundy dłuższy. Dlaczego? Czy uznano, że za pierwszym razem wycięto zbyt dużo? FOCA od początku twierdziła, że rzeczony film urywa się przed opuszczeniem toru przez Williamsa Senny, 0,9 sek przed uderzeniem auta w ścianę. Nikt nie potrafi jednak wytłumaczyć, skąd na taśmie wzięło się dodatkowe 0,5 sek, których nie było w materiałach zdobytych przez Cabriniego.
Prokurator, prowadzący śledztwo w sprawie
wypadku Ayrtona Senny, Maurizio Passarini, do tego stopnia był przekonany o zaistnieniu
przestępstwa, że oskarżył FOCA o przetrzymywanie dowodów. Dziennikarzom powiedział:
"Jestem przekonany, że film przekazany przez FOCA jest niekompletny. Wskazuje na to
kilka szczegółów i zamierzam podnieść to w sądzie." Prokurator zakwestionował
też złą jakość 14 sekund nagrania z kamery umieszconej na bolidzie Gerharda Bergera,
realizator transmisji (jak twierdzi) przełączył się bowiem na obraz z kamery
Austriaka, kiedy Sennę od kontaktu ze ścianą dzieliło 0,9 sekundy.
Pracownicy FOCA, którzy 1. V. 1994 zajmowali się przekazem telewizyjnym, Alan Woolard (reżyser), Eddie Baker (producent) i Andy James (realizator) zeznali przed sądem, że czysty przypadek sprawił, iż film kończy się tuż przed tragicznym wypadkiem. Stwierdzili, że już ok. 10 sekund wcześniej podjęli decyzję o przełączeniu się z kamery Senny na obraz z bolidu Ukyo Katayamy, ponieważ Senna był liderem wyścigu i przed jego autem nie działo się nic ciekawego. Tak naprawdę jednak, kolejnym ujęciem był obraz z samochodu Bergera, a nie Katayamy - i również było na nim widać tylko pusty tor, ponieważ Senna i goniący go Schumacher mieli już wtedy nad jadącym na trzecim miejscu Austriakiem kilkusekundową przewagę. Kiedy zapytał o to Passarini, usłyszał odpowiedź, że wciśnięto niewłaściwy przycisk i, przez pomyłkę, wybrano obraz z kamery Bergera. Błąd miał też być przyczyną interferencji, które pojawiły się i były na filmie widoczne, kiedy rejestrowano jeszcze obraz z samochodu Senny i trwały, dopóki ujęć z auta Austriaka nie zastąpiły zdjęcia z bolidu Katayamy.
Prokurator pytał też, dlaczego ekipa Williamsa weszła w posiadanie tych materiałów 15 dni po wypadku, podczas gdy odpowiednie władze musiały na nie czekać aż do 9. IX. Tłumaczono, że zaszło nieporozumienie. Ludzie z FOCA sądzili, że prokurator prosił o przekazanie mu nagrań samego uderzenia auta w ścianę, które, jak ciągle utrzymywali, nigdy nie istniały. Passarini skwitował to podsumowaniem: "To jest właśnie typowy przykład lekceważenia, z jakim świat Formuły 1 traktuje to śledztwo." Niedługo później wszczął postępowanie przeciwko Woolardowi, Bakerowi i Jamesowi w sprawie domniemanego złożenia przez nich fałszywych zeznań, które uznał (jak się wyraził) za "niepokojące lub wprost komiczne, jeśli nie tragiczne". Prokurator od początku był przekonany, że materiały video, dostarczone przez FOCA organom prowadzącym postępowanie, zostały spreparowane, a mówiąc dokładnie, że wycięto z nich ostatnie 0,9 sekundy. Ponadto, w opinii Passariniego, za niedorzeczne należy uznać tłumaczenie, że o przełączeniu się realizatorów z kamery Senny na zdjęcia z bolidu Bergera właśnie w kryrtycznym momencie zadecydował zbieg okoliczności, tym bardziej, że wcześniej nagrywali oni sygnał z kamery Ayrtona nieprzerwanie przez 9 minut. Zdaniem Passariniego, kamera Senny działała aż do tragicznego końca, a FOCA nagrała te materiały; jest też przekonany, że brakujący obraz dowiódłby jego twierdzenia o pęknięciu drążka kierowniczego, kiedy Senna wciąż był jeszcze na torze i przed uderzeniem w betonowy mur.
Mimo szczerych chęci, nie udało mi się dowiedzieć, jak do tych podejrzeń ustosunkował się sąd. Trudno jednak odmówić logiki i sensu rozumowaniu Passariniego.