"Po
prostu był o dwie - trzy klasy lepszy od nas. Ktoś, kto z nim nie pracował i nie znał
go tak
dobrze,
może nie chcieć w to uwierzyć. Oczywiście, nadal jest wiele osób w Formule 1, które
wierzą, że mogłyby pokonać Sennę. Mogę tylko powiedzieć: biedacy, nie mają
pojęcia jak wiele im brakuje do niego. Cieszę się, że miałem szansę poznać go
wystarczająco dobrze, by móc to ocenić. Nauczył mnie wiele o tym sporcie; ja
nauczyłem go śmiać się."
Gerhard Berger
"Utrata Ayrtona jest niewyobrażalna, zarówno dla samego
sportu jak i dla każdego, kto go znał... Ayrton jest niezastąpiony.
Dopiero zacząłem go poznawać, kiedy dołączył
do drużyny Williamsa, gdzie ja byłem kierowcą testowym. Zaskoczył mnie swoją
wielkodusznością. Publiczny image Ayrtona i to, jaki był naprawdę, kiedy się go
poznało, to dwa różne obrazy. Moim zdaniem, był osobą bardzo nieśmiałą, ale bardzo
szybko zacieśniającą stosunki. Zrobił dla mnie pewną poruszającą rzecz -
niedzielnego poranka, przed GP San Marino `94, otrzymałem faks od Williamsa. Był
podpisany przez niemal wszystkich członków drużyny i zawierał wiadomość od Ayrtona:
`Najlepsze życzenia dla Ciebie. Ayrton 94`. Nie musiał tego robić, pokazał jednak, że
mu zależało. Będę go zawsze pamiętał, podobnie jak ten głęboki wpływ, jaki na
mnie wywarł."
David Coulthard
"Williams
GP Engineering jest rodziną; mimo, że Ayrton dopiero w tym sezonie do nas dołączył,
on i ja od dłuższego czasu utrzymywaliśmy stosunki i jestem dumny, że pierwszym
samochodem Formuły 1, jaki prowadził w swoim życiu, był Williams. Utrata Ayrtona jest
niemożliwa do ogarnięcia. Każdy, kto go spotkał, w jakimkolwiek charakterze, czuje,
że stracił kogoś bardzo szczególnego."
"Senna
był gigantem. Dla mnie, zawsze był niezniszczalny... Miałem szczęście poznać go
trochę lepiej w `94. To, że rozumieliśmy się, wiele dla mnie znaczyło."
"Nie
mogę powiedzieć, że znałem Sennę szczególnie dobrze jako człowieka, ale
rzeczywiście znałem go zawodowo. Ostro razem walczyliśmy, ale zawsze legalnie, nie
wykraczając poza to, co jest na torze dozwolone. Co od razu zrobiło na mnie wrażenie,
to jego profesjonalizm i poświęcenie. Od początku, od pierwszego wyścigu było jasne,
że był kimś szczególnym. Wydawało się, że zawsze instynktownie wiedział, gdzie
znajduje się limit. Nie po przejechaniu zakrętu, ale przed nim. Tak jakby potrafił
zawczasu przewidzieć każdą reakcję."
"Ayrton Senna był
niezwykłym kierowcą wyścigowym. Jego umiejętności, kunszt, bystrość i odwaga były
takiej wielkości, że przy nim kierowcy jego pokolenia byli maleńcy. Z McLarenem zdobył
trzy tytuły mistrzowskie i czyniąc to dał radość nie tylko drużynie, ale również
milionom ludzi. Dla mnie był kimś więcej, więcej niż Mistrzem Świata, więcej niż
wziętym biznesmenem. Dla mnie był przyjacielem.
Przyjaźnie rodzą się na wiele sposobów i oznaczają co innego dla różnych osób.
Ayrton i ja dużo się kłóciliśmy, sprzeczaliśmy - jeszcze więcej, a czasem nawet
się ignorowaliśmy. Tak było, ponieważ obaj byliśmy pochłonięci tą samą chęcią
wygrywania, całkowitego wygrywania. Z naszej współnej pasji wyrósł wzajemny szacunek,
ale nadal staraliśmy się pokonać jeden drugiego. Ostatecznie, zdaliśmy sobie sprawę,
że obaj jesteśmy jednakowo uparci i zaangażowani. Wtedy zaczęła się nasza
przyjaźń. Powoli rosła w coraz silnijszą. Ta przyjaźń, zrodzona w ogniu walki o
zwycięstwa, wiele dla mnie znaczyła. Zwykle nie ulegam emocjom, podobnie jak Ayrton nie
ulegał [Chyba jednak Ron tak dobrze Senny nie znał...J - przyp. A.J.]. Ale obaj
znajdowaliśmy emocje wzruszenia, kiedy razem, jako drużyna, uczestniczyliśmy w
wyścigach Grand Prix. Bardzo będzie mi go brakowało."
"Ayrton i ja
uczestniczyliśmy w najbardziej ekscytujących wyścigach w historii i nie da się ubrać
w słowa, jaka to wielka strata dla wyścigów samochodowych. Nigdy nie urodzi się
kierowca, który nie będzie głęboko poruszony tą straszną wiadomością."
"Ayrton
Senna miał uśmiech, którego nigdy nie zapomnicie i który zawsze niósł ze sobą tę
samą rzecz. Blask słońca."
"Zawsze
byłem z nim w dobrych stosunkach, kiedy się ze sobą stykaliśmy. Senna był dla nas
bardzo dobry. Wspomagał Michaela [Andrettiego - przyp. A.J.]. To on przysłał jedną z
pierwszych not gratulacyjnych, jakie dostał Michael, po tym jak zwyciężył w Australii
(Indy Car). Szczerze powiedziawszy, nie wiem, co jeszcze mógłbym dodać. Jest to dla nas
wszystkich ogromny szok, druzgocąca strata."
"Znałem
go z pierwszej ręki i 99% rzeczy, jakie czytaliście o Ayrtonie, były nieprawdą. Był
bardzo dobrym człowiekiem, wspomagał mnie i pomagał we wszystkich problemach, jakie
miałem. Był jednym z tych, którzy naprawdę mnie bronili."
"Jimmy
Clark był przede wszystkim farmerem, który lubił się też pościgać. Stirling Moss,
poza wyścigami, cieszył się życiem na całego. Ja, poza sportem, miałem swoją
rodzinę i strzelanie do lotek (clay pigeon shooting). Ayrton miał tylko swoje wyścigi i
poświęcał się im w stu procentach, zawsze tak było."
"Życie
Ayrtona Senny było przykładem całkowitego poświęcenia i umiłowania sportu, niemal
bez precedensu na międzynarodowym poziomie. Świat stracił najlepszego sportowca w
historii sportów motorowych, a ja straciłem wspaniałego przyjaciela. Wyścigi Grand
Prix bez Ayrtona nigdy już nie będą takie same."
"Najlepszy
kierowca wszechczasów."
"Nieustraszony,
bardzo utalentowany, a także niezwykle inteligentny... prawdopodobnie najbardziej
wszechstronny kierowca, jaki kiedykolwiek żył."
"Tego weekendu testowałem w Michigan samochód
serii IndyCar (dzis. CART, przyp. A.J.) firmy Penske. W czasie wyścigu na Imoli byłem
już od dłuższego czasu w samochodzie. Wtedy, pierwszy raz w mojej karierze, menedżer
drużyny przez radio wezwał mnie do boksów.
Powiedział: `Emerson, zjedź.` `Dlaczego?` - zapytałem. `Po prostu zjedź` -
odpowiedział. Byłem w łuku, jechałem ponad 370 km/h i nie wiedziałem, czego
oczekiwać. Zjechałem i zatrzymałem samochód. Powiedział: `Dzwoni Twoja żona.` Byłem
wstrząśnięty, wtedy już naprawdę zaniepokojony. Podał mi telefon. Myślałem, no
wiesz, może coś się stało któremuś z moich dzieci. Drżałem.
Powiedziała tylko tyle: `Chodzi o Ayrtona.` Nie mogłem mówić. Nie miałem słów;
byłem zdruzgotany. Znałem Ayrtona od późnych lat siedemdziesiątych, kiedy to
spotkaliśmy się na Intrlagos. Testował wtedy gokarty, a ja testowałem samochód F1.
Podszedł do mnie, ze swym ojcem, żeby porozmawiać. Pamiętam te dni doskonale, tak jak
by to było wczoraj.
W 1992 przyszedł do mnie, do mojego domu w Miami Beach. Próbował wtedy podpisać
kontrakt z Frankiem [Williamsem]. Zajęło to jeszcze dwa lata, a potem była Imola. Do
dziś czuję ten ból."
Emerson Fittipaldi
"Nie
znałem Ayrtona, ale kilka razy go spotkałem, a raz się ścigaliśmy - kiedy Mercedes
zorganizował wyścig na Nürburgringu, w 1984 r.
(Senna wygrał ten wyścig - przyp. A.J.).
Pamiętam, jak oglądałem Imolę w telewizji. Kiedy zobaczyłem wypadek, moją pierwszą
reakcją była myśl `nie powinno być problemów`. I nie byłoby, gdyby nie ramię
zawieszenia.
Myślę, że świat wyścigów bardzo mocno odczuł jego stratę, a to dlatego, że jako
kierowca, był chyba najlepszy. Najlepszy kierowca wszechczasów. Był szybki, ale umiał
również ocenić samochód, a bardzo niewielu potrafi obydwie te rzeczy. Zadziwiające
jest to, że minęły już cztery lata; mam wrażenie, że to było wczoraj."
"Pamiętam
ten dzień bardzo dobrze. Nigdy go nie zapomnę. Oglądałem wyścig w domu, w Fort
Lauderdale, z moją żoną, która była wtedy w siódmym miesiącu ciąży. Jedliśmy
akurat śniadanie, bo u nas była ósma rano.
W momencie, kiedy zobaczyłem wypadek, doznałem tego zimnego uczucia. Widziałem jego
głowę, jak drgała w kokpicie i wiedziałem, że jest źle. Natychmiast wstałem z sofy
i wyłączyłem telewizor. Żona ciągle mnie pytała, czy moim zdaniem wypadek był
ciężki i mówiłem jej, że nie był, chociaż sądziłem inaczej.
Wyszliśmy na długi spacer, ale wiele nie mówiliśmy. Wtedy jego śmierć nie była
jeszcze potwierdzona i martwiłem się głównie o to, żeby nie został kaleką. Wiem,
że wolałby raczej odejść, niż skończyć w ten sposób.
Potem, kiedy usłyszeliśmy wiadomość o jego śmierci, doznałem uczucia, jakby mnie
coś przygniotło. Przez następne trzy dni ciągle budziły mnie w środku nocy
brazylijskie stacje radiowe, z pytaniem o moje odczucia. Pytali mnie, bo byliśmy z
Ayrtonem bliskimi przyjaciółmi. Razem mieszkaliśmy, kiedy ścigaliśmy się w Anglii w
Formule Ford.
W czwartek przed Imolą, rozmawiałem z Ayrtonem. Był pewny siebie. Mówił, że mają w
samochodzie nowy nos, dzięki któremu, miał nadzieję, samochód będzie mniej podatny
na pochyły i łatwiejszy w prowadzeniu. W tej samej rozmowie zaplanowaliśmy jego
kilkudniowy pobyt u nas, przed Grand Prix Kanady (12 VI - przyp. A.J.), bo wtedy mieli
już być urodzeni moi dwaj synowie, bliźniacy (a Ayrton przecież tak bardzo kochał
dzieci - przyp. A.J.).
Smutne jest to, że Ayrton zawsze chciał jeździć dla Franka (Williamsa - przyp. A.J.).
Chciał mieć szansę na zdominowanie sezonu - nie wygranie kilku wyścigów, ale
PRAWDZIWE zdominowanie. No a Frank, tradycyjnie, robił najszybsze samochody. Oczywiście,
nigdy nie doszło do tego."
"Ayrton
Senna. Ojej. Oglądałem Imolę w domu, w telewizji. Kiedy zobaczyłem wypadek,
początkowo pomyślałem, że nic mu nie będzie, że zaraz wyjdzie z samochodu. Chodzi mi
o to, że to przecież nie siła uderzenia go zabiła - to był dziwny wypadek, w którym
część zawieszenia przeszła przez jego hełm. Nawet kiedy helikopter odwiózł go do
szpitala, nie wiedzieliśmy jak z nim źle, więc oglądałem restart sądząc, że
wszystko powinno być z nim w porządku.
Kiedy później dowiedziałem się, że nie żyje, byłem naprawdę zszokowany. Co za
ogromna strata! Zdecydowanie był najlepszym kierowcą, z jakim kiedykolwiek się
ścigałem, miałem też ogromny szacunek do niego jako człowieka. Był wspaniałym
facetem, który dokładnie wiedział, czego chce.
Dobrze współpracowaliśmy jako partnerzy z zespołu w 1993 i, w miarę trwania sezonu,
zbliżyliśmy się do siebie. Kiedy McLaren mnie zwolnił, Ayrton zwołał konferencję
prasową, by powiedzieć jak źle, jego zdaniem, zostałem potraktowany.
Zadzwonił do mnie, kiedy wygrałem mój pierwszy wyścig IndyCars (dzis. CART - przyp.
A.J) w Surfers Paradise, w 1994 roku, i pogratulował mi. Mówił, że oglądał wyścig
na żywo w telewizji - o szóstej rano.
Mam do niego naprawdę wielki szacunek."
"Pamiętam
ten weekend bardzo dokładnie. Ścigaliśmy się wtedy na Silverstone - była to pierwsza
runda mistrzostw Formuły 3000. Wypadek Ayrtona miał miejsce, kiedy my byliśmy w trakcie
pierwszej sesji kwalifikacyjnej - bo wyścig F3000 był w poniedziałek, a nie w
niedzielę. Guido Forti nie powiedział mi o nim aż do końca sesji. Wiedział, że
wpłynęłoby to na moją koncentrację.
Kiedy się dowiedziałem, musiałem zostać sam. Byłem zszokowany. Padok toru
wyścigowego nie jest najszczęśliwszym miejscem do dowiadywania się o takich rzeczach,
ale nie jestem osobą, która się załamuje. Tak naprawdę, moją reakcją była siła:
następnego dnia w wyścigu pojechałem naprawdę dobrze, ale go nie ukończyłem.
Dopiero w samolocie, kiedy wracałem do domu, do Monako, uderzyło mnie to. Czytając
gazety i oglądając zdjęcia, zdałem sobie sprawę, że jeśli jemu mogło się to
przydarzyć, to może każdemu."
"Okropne
jest to, że nie pamiętam dokładnie, gdzie byłem tego dnia, ale wiem, że nie byłem w
Imoli. Wyścig oglądałem w telewizji. Moją pierwszą reakcją, kiedy usłyszałem złe
wieści, był szok, ponieważ Ayrton był wielki.
Myślę, że nie był kierowcą, który popełnia błędy - więc jego śmierć nie z
własnej winy jest dla mnie łatwiejsza do zaakceptowania."
"Nie
oglądałem wyścigu, bo sponsorowałem wtedy mecz golfowy w Hampshire. Dopiero kiedy
znalazłem się w budynku klubowym, ktoś powiedział mi, że Ayrton miał wypadek i że
wyglądało to źle.
Kiedy później dowiedziałem się o jego śmierci, moje emocje były podobne do tych,
jakie przeżywałem po śmierci Jima Clarka w 1968. Tak jak Jimmiego, Ayrtona znałem
bardzo dobrze (Warr był menedżerem drużyny Lotusa, kiedy Senna był członkiem tej
ekipy - przyp. aut.) i nie mogłem zrozumieć, jak coś takiego mogło przydarzyć się
komuś tak bardzo utalentowanemu. Wydawało się, że Ayrton był nieśmiertelny.
Jego śmierć zaszokowała mnie i nie znam osoby, której by to nie dotknęło. Taki był
wpływ ery Berniego Ecclestone`a, jakże różnej od czasów Clarka, kiedy mieliśmy tylko
radio i gazety. W telewizji zaś, każdy widział wszystko.
Ludzie mówią, że Ayrton był bardziej zrelaksowany w `94, ale moim zdaniem, jego
występy w wyścigach nie odzwierciedlały tego. W Brazylii wycisnął siódme poty z
samochodu - to nie jest oznaka lżejszego traktowania spraw. On nigdy lekko nieczego nie
traktował.
Oczywiście, przybył do Williamsa tamtego roku, oczekując najlepszego samochodu i w
rezultacie nie spodziewał się, że będzie to jeden z najcięższych jego sezonów. Ale
ciągle był bardzo mocno umotywowany."
"Zawsze
będę pamiętał ten dziwny weekend z 1994 roku. Tego dnia w Anglii była piękna pogoda.
Pracowałem nad orkiestralną aranżacją do
"Kiedy
miał miejsce wypadek, byłem w domu i czekałem na taśmę z nagranym wyścigiem. Wtedy
zadzwonił mój asystent i powiedział mi o wypadku. Wtedy nie stwierdzono jeszcze zgonu,
ale wiadomo było, że jego stan jest ciężki. Zanim dostałem kasetę, Ayrton już nie
żył.
Pamiętam, że czułem się naprawdę wstrząśnięty, słysząc te wiadomości, bo on
był wielkim, wielkim kierowcą. Raz go spotkałem, w Phoenix, w 1991 roku. Przedstawiono
mnie Ronowi Dennisowi, a on zabrał mnie i moją dziewczynę do motorhome McLarena, gdzie
Ayrton przygotowywał się do wyścigu. Dla przełamania lodów, zwracając się do
Ayrtona, zażartowałem: `Czy mogę wziąć prysznic?`, a on się roześmiał. Potem
gadaliśmy z nim i dostaliśmy wkręty z wizerunkiem jego hełmu. Najbardziej mnie
uderzyło to, że on był jak duże dziecko, słodkie dziecko z dobrymi manierami. Był
też bardzo gościnny.
Dla mnie, spotkanie Senny było tym, czym dzisiaj dla dzieciaka jest spotkanie Michaela
Jordana. Senna był moim bohaterem, razem z tym facetem, który zwrócił moją uwagę,
kiedy byłem dzieckiem - z Jimem Clarkiem."
"Oglądałem wyścig w telewizji i pamiętam dwie
rzeczy: skrajne przygnębienie i zwątpienie Murreya Walkera, który przewidywał rozmiar
tragedii na długo zanim fakty wyszły na jaw, i to, jak nie mogłem doczekać się
restartu wyścigu. Przechodziłem wtedy fazę `anty-Senny`, bo uważałem, że stary
układ Prost/Mansell/Senna powinien już się skończyć i byłem skrycie zadowolony, że
pierwszy sezon Senny w Williamsie tak marnie się rozpoczął. Oczywiście, tego dnia
dostaliśmy `nowy układ`, ale nikt sobie nie życzył, by został on wprowadzony w tak
tragicznych okolicznościach.
Okropną rzeczą w tym wszystkim jest to, że wydawało się, że Senna właśnie dopiero
nauczył się relaksować i cieszyć się życiem. Umrzeć, kiedy dopiero zaczęło się
radzić ze swoim geniuszem, jest naprawdę tragiczne."
Rowan Atkinson