Ostatnie chwile przed startem do Grand Prix
Australii 1993 roku, ostatniego wyścigu Ayrtona w barwach McLarena, były dla niego
"bardzo trudne. Musiałem kontrolować moje uczucia, bo
wzruszenie brało wtedy górę. Ostatnie pół godziny było niezwykle ciężkie - te
emocje ciągle wracały i sprawiały, że czułem się bardzo niespokojny i zażenowany.
Chciałem wystąpić jak najlepiej - dla zespołu i dla siebie. Musiałem wygrać ten
wyścig, dlatego konieczne było kontrolowanie emocji." Ramirez,
który, zdaniem Senny, również jest wrażliwym człowiekiem, podchodził do niego, na
kilka minut przed startem, dwa czy trzy razy i Senna "nie mógł się
opanować". Ramirez: "Ja też byłem wzruszony, bo to było smutne. Starałem
się nie myśleć o tym, że to jest ostatni raz." Z pewnością nie pomogło też
to, co powiedział Ayrtonowi: "Jeśli wygrasz ten wyścig, wybaczę ci, że
odchodzisz i będę cię kochał do końca życia." Senna odpowiedział na to
mocnym uściskiem ramienia Ramireza i jeszcze większym wzruszeniem. "Moje oczy
również wypełniły się łzami i pomyślałem, że zruinowałem mu wyścig."
Nie więcej niż pięć minut przed startem Senna rozpoczął swój proces
oczyszczania umysłu. Siedział na pole position, ale nie tak, jak zwykliśmy go widzieć
- wyciszonego, z wzrokiem utkwionym daleko z przodu, patrzącym jakby z innego wymiaru.
Rozglądał się, patrzył na mechaników i na Rona Dennisa. Oczy
Senny były czerwone...
Wygrał, prowadząc prawie cały wyścig ("prawie", dlatego że zjechał do
boksu wcześniej niż Prost) i wyprzedzając Prosta o 9 sekund.
Przejechał przez pit lane, z brazylijską flagą w ręce.
Zaparkował obok garażu McLarena, gdzie czekał
już Ron Dennis. Senna wysiadł z samochodu i objęli się - Ayrton poklepał go po
plecach, potem po głowie. Później podszedł do każdego członka zespołu McLarena,
wszystkim uścisnął ręce, niektórych objął, poklepał Hakkinena.
Ramirezowi powiedział: "To, co powiedziałeś przed startem, było piękne, ale
prawie mnie złamało. To był kolejny test, z którym musiałem się uporać."
"Najważniejsze jest, żebyśmy zapamiętali dobre chwile, jakie razem spędziliśmy.
To był dla mnie wspaniały okres, wyniki mówią same za siebie. Ludzie, z którymi
pracowałem, obdarzyli mnie szacunkiem. Sam mam do nich również ogromny szacunek.
Zostawiam tam przyjaciół i tak chyba powinno być."